Sobota
nie zapowiadała się jako piękny dzień. Październikowa pogoda
dawała się we znaki. Na dworze panowała gęsta mgła, przez którą
nie sposób było coś zobaczyć. Liście, które pospadały z drzew,
były pokryte mokrą rosą. Pożegnaliśmy już piękną, złotą
jesień, ustępując miejsca szarej i smutnej odmianie tej pory roku.
Tak
w każdym bądź razie widziała to Lily, kiedy tuż po przebudzeniu
wyjrzała przez małe okienko, zdobiące ścianę jej dormitorium.
Gęsta poświata zasłaniająca widok na błonia wprawiła ją w dość
ponury nastrój, choć humor trochę poprawił jej fakt, że gorzej
być nie może.
Idąc
na śniadanie mijała grupki podekscytowanych trzecioklasistów,
którzy cały czas rozmawiali o ich pierwszym wypadzie do Hogsmeade.
Kiedy do jej uszu dochodził strzępki ich rozmów mimowolnie się
uśmiechnęła, na wspomnienie swojej pierwszej wizyty w wiosce
czarodziei. Były to miłe wspomnienia, zbyt miłe i za bardzo
powiązane z pewnym Ślizgonem, więc szybko odepchnęła je od
siebie.
Wielka
sala była prawie w całości zapełniona, co jest dość dziwne,
zważając na fakt, że była sobota. Co prawda Dorcas jeszcze nie
było, bo kiedy Lily wychodziła z dormitorium dopiero się obudziła.
Przy stole siedziała zaś Ann w towarzystwie swojego brata, jednak
reszty Huncwtów nie było widać.
– Cześć
– przywitała się rudowłosa, siadając naprzeciwko ich.
– Dorcas
pewnie jeszcze śpi? - zaśmiała się blondynka.
– A
jakże by inaczej,nie zdziwię się jak zaraz przyjdzie i będzie
lamentować, że nie zdąży zjeść śniadania przed wyjściem –
odpowiedziała, jeszcze sennym głosem Lily.
Panna
Evans zaczęła nakładać na talerz jeszcze ciepłe tosty, które
starannie dekorowała dżemem truskawkowym.
– Lily!
Mogłaś mnie obudzić wcześniej, nie zdążę zjeść śniadania, i
będę musiała chodzić po sklepach z pustym brzuchem!
Remus
i Ann zaczęli się śmiać, a Dorcas która usiadła obok rudowłosej
obdarzyła ich piorunującym spojrzeniem. Jednak nie przyniosło to
żadnych efektów, bo coraz to głośniejszy śmiech zwracał uwagę
reszty uczniów zgromadzonych w wielkiej sali.
– Co
wam tak wesoło?
Syriusz
usiadł przy stole, od razu wrzucając na talerz wszystko, co
znalazło się w zasięgu jego ręki. James bez słowa nalał sobie
do szklanki soku i powoli zaczął sączyć płyn.
– Patrzę,
że nasz dobry humor się tobie nie udzielił – odparł Remus,
patrząc na Rogacza
Potter
tylko odburknął coś niezrozumiale, nadal mocno ściskając w dłoni
kubek.
Można
powiedzieć, że przez resztę śniadania przy stole panowała cisza,
jedna z tych zwanych niezręczną.
W
Hogsmeade nie było zbyt wielkiego tłoku. Większość uczniów
wolała zostać w zamku, gdyż na dworze panowała okropna pogoda.
Deszcz bębnił w szyby, a wiatr sprawiał, że było potwornie
zimno.
Lily wzdrygnęła się, gdy wraz z Dorcas i Ann, wyszły z jednego ze
sklepów, które Dorcas miała zapisane na liście jako 'konieczne do
odwiedzenia'. Nic nie było by w tym dziwne, gdyby nie fakt, że były
na niej wszystkie sklepy znajdujące się z wiosce. Jednak jak to
stwierdziła Panna Meadowes – musi mieć listę, by nie zapomnieć o
odwiedzeniu któregoś ze sklepów.
– Może
pójdziemy napić się kremowego piwa? - zaproponowała Ann, kiedy
wyszły z jednego z ostatnich sklepów.
– Ann!
Przecież musimy jeszcze iść do 'Fraczków na każdą okazje'
Blondynka westchnęła i wolnym krokiem ruszyła w stronę jednej z kolorowych
wystaw. W ostatnim sklepie spędziły ponad godzinę, jednak wyszły
z niego bez żadnej torby.
– Ja
nie rozumiem, tyle chodzenia i żadna nic nie kupiła – powiedziała
Lily, siadając przy wolnym stoliku w Trzech miotłach.
– Tu
nie chodzi o to, by coś kupić, tylko o to, by się dobrze bawić. A
my się dobrze bawiłyśmy, prawda?
– Poproszę
trzy kremowe piwa – odpowiedziała Ann, totalnie ignorując
stwierdzenie Dorcas
Madame Rosmerta już po niecałej minucie stała przy stoliku stawiając na
blat trzy kufle, z których ulatniał się słodki zapach napoju.
– Zauważyłyście,
że nie spotkałyśmy nikogo z naszego rocznika ze Slytherinu? -
zapytała Czarna upijając łyk ze swojej szklanki.
– Dziwne,
może przygotowują się na jutrzejszą porażkę
– A
może po prostu coś knują, Ślizgoni nic nie robią bez powodu. A
fakt by nie skorzystać z wyprawy do Hogsmeade musi mieć jakiś
powód, ale pewnie dowiemy się dopiero jutro
– Tak
właściwie, to czy nie możemy porozmawiać o czymś
przyjemniejszym? Na przykład taki Abrams, przystojny jest
Ann
powiodła wzrokiem kilka stolików dalej, gdzie siedziała
ciemnowłosy chłopak. Rozmawiał z kolegami śmiejąc się, a w jego
niebieskich oczach tańcowały iskierki radości.
– Ann!
Chcesz nam o czymś powiedzieć? Czyżby nasza mała Ann się
zauroczyła? - Zawołała Dorcas, próbując zagwizdać, jednak z jej
ust wydobył się tylko lekki świst powietrza.
– Nie!
Stwierdzam tylko, że jest przystojny.
– Oczywiście,
bez żadnych podtekstów
Młoda
panna Lupin, puściła tą uwagę mimo uszu i sięgnęła po kufel z
piwem
– Nigdy
nie znudzi mi się ten smak
Dziewczyny
się zaśmiały spoglądając na rozmarzoną blondynkę.
Z
Hogsmeade wróciły tuż przed kolacją, jednak były tak najedzone,
że od razu ruszyły do Pokoju Wspólnego i rozsiadły się przed
kominkiem delektując się ciepłem bijącym od ognia.
Przyjemny
spokój nie trwał jednak długo. Po kilku minutach pokój zaczął
się zaludniać i pomieszczenie wypełniło się mieszanką różnych
głosów, perfekcyjnie zagłuszając ciszę, która panowała tu
wcześniej.
– Powinnyśmy
się wziąć za odrobienie prac domowych, nie wiadomo ile potrwa
jutrzejszy mecz, więc możemy nie mieć potem czasu – stwierdziła
Lily wstając z kanapy.
– Lily!
Przecież mamy jeszcze tyle czasu, całą niedziele i pół
poniedziałku, bo rano przecież nie mamy lekcji – westchnęła
Dorcas, próbując z powrotem posadzić Rudą na kanapie, jednak
bezskutecznie.
Lily
poszła do dormitorium i rozsiadła się na łóżku. Wyjęła
wszystkie podręczniki i zaczęła analizować co musi odrobić, a co
może zostawić na później. W rezultacie wszystko zostawiła na
jutro, gdyż po minucie pracy pogrążyła się w głębokim śnie.
Następnego
ranka wszyscy myśleli tylko o dzisiejszym meczu między Gryffindorem
a Slytherinem. Na śniadaniu słychać było podniecone szepty, w
końcu mecz między tymi domami był jednym z najważniejszych
wydarzeń w roku.
Przed
jedenastą wszyscy już byli na stadionie i wymachiwali szalikami,
wszyscy oprócz Slytherinu kibicowali Gryfonom, co nie było dziwne,
bo tak działo się co roku. Jednak zazwyczaj to właśnie Ślizgoni
wygrywali, zmieniło się to dopiero po dojściu do drużyny Gryfonów
Jamesa Pottera.
Kiedy
wybiła jedenasta, na całym stadionie rozległ się głos Deana
Grey'a – komentatora meczów Quidditcha. Był on Krukonem, więc
nic dziwnego, że kibicował Gryfonom, w końcu mało kto spoza
Slytherinu przepada za Ślizgonami.
– Witamy
na pierwszym w tym sezonie meczu Quidditcha! Zmierzą się dzisiaj ze
sobą: Dom Salazara Slytherina z domem Godryka Gryffindora! I Właśnie
na boisko wchodzi drużyna Ślizgonów: Dobs, Frey, Sothres,
McMillian, Smith, Cost i Wincest! Wszyscy mają grobowe miny. Pewnie
już wyczówają zwycięstwo Gryfonów. I oto niezwyciężona
drużyna! Potter, Sweet, Menczester, Crain, Scott, Black i Davis!
Wszyscy ustawiają się na linii startu przygotowaniu do wzbicia się
w powietrze! Wychodzi profesor Droot gotowa do rozpoczęcia meczu.
Zaraz kapitanowie podadzą sobie ręce i..
– Grey!
Zamknij się wreszcie! - krzyknęła Profesor patrząc wściekle na
komentatora. - To ma być czysta gra. Podajcie sobie ręce.
Potter
i Dobs podali sobie dłonie, po czym z obrzydzeniem wytarli je o
swoje szaty. Rofesor Droot wyrzuciła kafla w górę.
– I Zaczęło się! Kafel w grze! Zawodnicy w powietrzu! I kafla ma Sweet,
podaje do Scott'a i ten strzela. 10-0 dla Gryffindoru! Menczester
podaje do Sweet'a jednak kafla przejmuje Frey, leci w stronę pętli,
strzela iii... Crain broni! Podaje kafla do Scott'a, ten leci dalej i
podaje do Menczestera. Uuu! To musiało boleć. Menczester dostał
tłuczkiem. Jeden zawodnik w drużynie gryfonów mniej! Slytherin ma
przewagę! I Dobs strzela. 10-10! Cóż za emocje! A znicza nadal nie
widać. Potter lata wysoko nad boiskiem, a Smith ciągle wisi mu na
ogonie!.. I Sothres strzela 20-10 dla Slytherinu! Gryfoni bierzcie
się do roboty!
Mecz
stał się coraz bardziej emocjonujący. Większość stadionu
krzyczała 'Gryffindor!' Jednak to Ślizgoni ciągle mieli przewagę.
Lily
stała wymachując szalikiem Gryffindoru. Ciągle się zadręczała,
że przegrają przez nią. W końcu to ona pokłóciła się z
największą gwiazdą ich drużyny. Z zamyślenia wyrwał ją dopiero
głośny krzyk Grey'a
– Potter
nurkuje za zniczem, jednak Smith nie jest mu dłużny, leci mu na
ogonie. Ich pozycje się wyrównują ii.. i znicz znika z pola
widzenia. Następny razem ci się uda James! A w tym samym czasie
Black odbił tłuczka prosto w obrońce ślizgonów! Gryfoni fala radości!! - głos Grey'a roznosił się echem po stadionie, więc
nic dziwnego że wszyscy się zdziwili gdy zapanowała cisza.
Każdy
rozglądał się wokół siebie pytając co mogło się stać, jednak
nikt nic nie wiedział. Nawet gracze zatrzymali się spoglądając w
stronę komentatora. Jednak zamiast Grey'a był tam teraz starzec z
siwą brodą.
– Wszystkich
uczniów proszę o natychmiastowy powrót do zamku. Prefekci was
zaprowadzą.
Każda
twarz na trybunach patrzyła teraz na Dumbledora, próbując
przeanalizować jego słowa. Wystarczyła jedna sekunda. Na stadionie
wybuchła panika.
Aj,
aj, aj.
Troszkę
nie do końca tak, jak miało być. Nie bardzo umiem opisać mecz,
dlatego starałam się by było jak najmniej ;d
Przepraszam
za zakończenie tego w taki sposób, ale musiałam, bo wydał się to
najstosowniejszy moment
Następna
notka powinna się ukazać do 10 grudnia, ale nie obiecuję, bo mam
teraz sporo na głowie.
A
i zapraszam was na mojego nowego bloga, o Hermionie, gdzie ukazał się rozdział 1.
Pozdrawiam
was serdecznie ;*
chyba sie zakochałam ... nie na pewno sie zakochałam gdzie byłaś dziewczyno całe moje życie ten szablon o mój Boże jest piękny , opowiadanie wszystko przeczytałam i nie mogłam sie oderwać z laptopem nawet do łazienki poszłam żeby móc przeczytać całe , tak ja cie kocham . Kiedy następny rozdział ? nie wiem jak wytrzymam do niego ale może zdołam a i daj mi adres swojej dziewczyny która stworzyła to cudo za tekstem
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło ;D
UsuńA szablon robiłam sama, co prawda zajęło mi to dość sporo, ale też bardzo mi się podoba ;)
Chciałabym Cię zaprosić do Liebster Award. Więcej informacji znajdziesz na moim blogu, w menu po prawej stronie.
OdpowiedzUsuńJej, czemu kończysz w takim momencie? Teraz będę siedzieć i się zastanawiać, co takiego się stało. Ciekawe, czy ma to coś wspólnego ze Ślizgonami, skoro nie byli w Hogsmeade...
OdpowiedzUsuńTeż strasznie nie lubię opisywać quidditcha. Zawsze tak samo przebiega, tylko końcówkę można ewentualnie zmienić, żeby stało się coś niespodziewanego.
Mi tam się podoba jak opisałaś mecz. wszystko cacy :D ach, te dziewczyny zawsze muszą połazić po sklepach xD czekam na nn
OdpowiedzUsuńMój Boże ! Gdzieś ty była cały mój dzień ?! Świetnie piszesz. Bardzo fajnie opisałaś mecz . Ciekawe co się stało ? Kiedy następna notka ? Czekam .
OdpowiedzUsuńAvie.
No na początek przepraszam, że tak późno komentuje, ale już nadrabiam zaległości.
OdpowiedzUsuńRozdział mi się spodoba i fajnie wszystko opisałaś.
szczególnie cały mecz i nie spodziewałam się takiego zakończenia.
Potter i Black jak zawsze są genialni.
Niecierpliwie oczekuje dalszego rozdziału i dziękuje za pamięć.
Przepraszam, że komentuję prawie z miesięcznym opóźnieniem, ale mam straszne urwanie głowy.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba.
W bardzo ciekawy sposób opisałaś mecz.
A za zakończenie to Cię normalnie uduszę;)
Jak można przerwać w takim momencie?
Pozdrawiam i czekam na nn
Asia-A&J