25 listopada 2012

07. Mecz Quidditcha.


Sobota nie zapowiadała się jako piękny dzień. Październikowa pogoda dawała się we znaki. Na dworze panowała gęsta mgła, przez którą nie sposób było coś zobaczyć. Liście, które pospadały z drzew, były pokryte mokrą rosą. Pożegnaliśmy już piękną, złotą jesień, ustępując miejsca szarej i smutnej odmianie tej pory roku.
Tak w każdym bądź razie widziała to Lily, kiedy tuż po przebudzeniu wyjrzała przez małe okienko, zdobiące ścianę jej dormitorium. Gęsta poświata zasłaniająca widok na błonia wprawiła ją w dość ponury nastrój, choć humor trochę poprawił jej fakt, że gorzej być nie może.
Idąc na śniadanie mijała grupki podekscytowanych trzecioklasistów, którzy cały czas rozmawiali o ich pierwszym wypadzie do Hogsmeade. Kiedy do jej uszu dochodził strzępki ich rozmów mimowolnie się uśmiechnęła, na wspomnienie swojej pierwszej wizyty w wiosce czarodziei. Były to miłe wspomnienia, zbyt miłe i za bardzo powiązane z pewnym Ślizgonem, więc szybko odepchnęła je od siebie.
Wielka sala była prawie w całości zapełniona, co jest dość dziwne, zważając na fakt, że była sobota. Co prawda Dorcas jeszcze nie było, bo kiedy Lily wychodziła z dormitorium dopiero się obudziła. Przy stole siedziała zaś Ann w towarzystwie swojego brata, jednak reszty Huncwtów nie było widać.
Cześć – przywitała się rudowłosa, siadając naprzeciwko ich.
Dorcas pewnie jeszcze śpi? - zaśmiała się blondynka.
A jakże by inaczej,nie zdziwię się jak zaraz przyjdzie i będzie lamentować, że nie zdąży zjeść śniadania przed wyjściem – odpowiedziała, jeszcze sennym głosem Lily.
Panna Evans zaczęła nakładać na talerz jeszcze ciepłe tosty, które starannie dekorowała dżemem truskawkowym.
Lily! Mogłaś mnie obudzić wcześniej, nie zdążę zjeść śniadania, i będę musiała chodzić po sklepach z pustym brzuchem!
Remus i Ann zaczęli się śmiać, a Dorcas która usiadła obok rudowłosej obdarzyła ich piorunującym spojrzeniem. Jednak nie przyniosło to żadnych efektów, bo coraz to głośniejszy śmiech zwracał uwagę reszty uczniów zgromadzonych w wielkiej sali.
Co wam tak wesoło?
Syriusz usiadł przy stole, od razu wrzucając na talerz wszystko, co znalazło się w zasięgu jego ręki. James bez słowa nalał sobie do szklanki soku i powoli zaczął sączyć płyn.
Patrzę, że nasz dobry humor się tobie nie udzielił – odparł Remus, patrząc na Rogacza
Potter tylko odburknął coś niezrozumiale, nadal mocno ściskając w dłoni kubek.
Można powiedzieć, że przez resztę śniadania przy stole panowała cisza, jedna z tych zwanych niezręczną.

W Hogsmeade nie było zbyt wielkiego tłoku. Większość uczniów wolała zostać w zamku, gdyż na dworze panowała okropna pogoda. Deszcz bębnił w szyby, a wiatr sprawiał, że było potwornie zimno.
Lily wzdrygnęła się, gdy wraz z Dorcas i Ann, wyszły z jednego ze sklepów, które Dorcas miała zapisane na liście jako 'konieczne do odwiedzenia'. Nic nie było by w tym dziwne, gdyby nie fakt, że były na niej wszystkie sklepy znajdujące się z wiosce. Jednak jak to stwierdziła Panna Meadowes – musi mieć listę, by nie zapomnieć o odwiedzeniu któregoś ze sklepów.
Może pójdziemy napić się kremowego piwa? - zaproponowała Ann, kiedy wyszły z jednego z ostatnich sklepów.
Ann! Przecież musimy jeszcze iść do 'Fraczków na każdą okazje'
Blondynka westchnęła i wolnym krokiem ruszyła w stronę jednej z kolorowych wystaw. W ostatnim sklepie spędziły ponad godzinę, jednak wyszły z niego bez żadnej torby.
Ja nie rozumiem, tyle chodzenia i żadna nic nie kupiła – powiedziała Lily, siadając przy wolnym stoliku w Trzech miotłach.
Tu nie chodzi o to, by coś kupić, tylko o to, by się dobrze bawić. A my się dobrze bawiłyśmy, prawda?
Poproszę trzy kremowe piwa – odpowiedziała Ann, totalnie ignorując stwierdzenie Dorcas
Madame Rosmerta już po niecałej minucie stała przy stoliku stawiając na blat trzy kufle, z których ulatniał się słodki zapach napoju.
Zauważyłyście, że nie spotkałyśmy nikogo z naszego rocznika ze Slytherinu? - zapytała Czarna upijając łyk ze swojej szklanki.
Dziwne, może przygotowują się na jutrzejszą porażkę
A może po prostu coś knują, Ślizgoni nic nie robią bez powodu. A fakt by nie skorzystać z wyprawy do Hogsmeade musi mieć jakiś powód, ale pewnie dowiemy się dopiero jutro
Tak właściwie, to czy nie możemy porozmawiać o czymś przyjemniejszym? Na przykład taki Abrams, przystojny jest
Ann powiodła wzrokiem kilka stolików dalej, gdzie siedziała ciemnowłosy chłopak. Rozmawiał z kolegami śmiejąc się, a w jego niebieskich oczach tańcowały iskierki radości.
Ann! Chcesz nam o czymś powiedzieć? Czyżby nasza mała Ann się zauroczyła? - Zawołała Dorcas, próbując zagwizdać, jednak z jej ust wydobył się tylko lekki świst powietrza.
Nie! Stwierdzam tylko, że jest przystojny.
Oczywiście, bez żadnych podtekstów
Młoda panna Lupin, puściła tą uwagę mimo uszu i sięgnęła po kufel z piwem
Nigdy nie znudzi mi się ten smak
Dziewczyny się zaśmiały spoglądając na rozmarzoną blondynkę.

Z Hogsmeade wróciły tuż przed kolacją, jednak były tak najedzone, że od razu ruszyły do Pokoju Wspólnego i rozsiadły się przed kominkiem delektując się ciepłem bijącym od ognia.
Przyjemny spokój nie trwał jednak długo. Po kilku minutach pokój zaczął się zaludniać i pomieszczenie wypełniło się mieszanką różnych głosów, perfekcyjnie zagłuszając ciszę, która panowała tu wcześniej.
Powinnyśmy się wziąć za odrobienie prac domowych, nie wiadomo ile potrwa jutrzejszy mecz, więc możemy nie mieć potem czasu – stwierdziła Lily wstając z kanapy.
Lily! Przecież mamy jeszcze tyle czasu, całą niedziele i pół poniedziałku, bo rano przecież nie mamy lekcji – westchnęła Dorcas, próbując z powrotem posadzić Rudą na kanapie, jednak bezskutecznie.
Lily poszła do dormitorium i rozsiadła się na łóżku. Wyjęła wszystkie podręczniki i zaczęła analizować co musi odrobić, a co może zostawić na później. W rezultacie wszystko zostawiła na jutro, gdyż po minucie pracy pogrążyła się w głębokim śnie.

Następnego ranka wszyscy myśleli tylko o dzisiejszym meczu między Gryffindorem a Slytherinem. Na śniadaniu słychać było podniecone szepty, w końcu mecz między tymi domami był jednym z najważniejszych wydarzeń w roku.
Przed jedenastą wszyscy już byli na stadionie i wymachiwali szalikami, wszyscy oprócz Slytherinu kibicowali Gryfonom, co nie było dziwne, bo tak działo się co roku. Jednak zazwyczaj to właśnie Ślizgoni wygrywali, zmieniło się to dopiero po dojściu do drużyny Gryfonów Jamesa Pottera.
Kiedy wybiła jedenasta, na całym stadionie rozległ się głos Deana Grey'a – komentatora meczów Quidditcha. Był on Krukonem, więc nic dziwnego, że kibicował Gryfonom, w końcu mało kto spoza Slytherinu przepada za Ślizgonami.
Witamy na pierwszym w tym sezonie meczu Quidditcha! Zmierzą się dzisiaj ze sobą: Dom Salazara Slytherina z domem Godryka Gryffindora! I Właśnie na boisko wchodzi drużyna Ślizgonów: Dobs, Frey, Sothres, McMillian, Smith, Cost i Wincest! Wszyscy mają grobowe miny. Pewnie już wyczówają zwycięstwo Gryfonów. I oto niezwyciężona drużyna! Potter, Sweet, Menczester, Crain, Scott, Black i Davis! Wszyscy ustawiają się na linii startu przygotowaniu do wzbicia się w powietrze! Wychodzi profesor Droot gotowa do rozpoczęcia meczu. Zaraz kapitanowie podadzą sobie ręce i..
Grey! Zamknij się wreszcie! - krzyknęła Profesor patrząc wściekle na komentatora. - To ma być czysta gra. Podajcie sobie ręce.
Potter i Dobs podali sobie dłonie, po czym z obrzydzeniem wytarli je o swoje szaty. Rofesor Droot wyrzuciła kafla w górę.
I Zaczęło się! Kafel w grze! Zawodnicy w powietrzu! I kafla ma Sweet, podaje do Scott'a i ten strzela. 10-0 dla Gryffindoru! Menczester podaje do Sweet'a jednak kafla przejmuje Frey, leci w stronę pętli, strzela iii... Crain broni! Podaje kafla do Scott'a, ten leci dalej i podaje do Menczestera. Uuu! To musiało boleć. Menczester dostał tłuczkiem. Jeden zawodnik w drużynie gryfonów mniej! Slytherin ma przewagę! I Dobs strzela. 10-10! Cóż za emocje! A znicza nadal nie widać. Potter lata wysoko nad boiskiem, a Smith ciągle wisi mu na ogonie!.. I Sothres strzela 20-10 dla Slytherinu! Gryfoni bierzcie się do roboty!
Mecz stał się coraz bardziej emocjonujący. Większość stadionu krzyczała 'Gryffindor!' Jednak to Ślizgoni ciągle mieli przewagę.
Lily stała wymachując szalikiem Gryffindoru. Ciągle się zadręczała, że przegrają przez nią. W końcu to ona pokłóciła się z największą gwiazdą ich drużyny. Z zamyślenia wyrwał ją dopiero głośny krzyk Grey'a
Potter nurkuje za zniczem, jednak Smith nie jest mu dłużny, leci mu na ogonie. Ich pozycje się wyrównują ii.. i znicz znika z pola widzenia. Następny razem ci się uda James! A w tym samym czasie Black odbił tłuczka prosto w obrońce ślizgonów! Gryfoni fala radości!! - głos Grey'a roznosił się echem po stadionie, więc nic dziwnego że wszyscy się zdziwili gdy zapanowała cisza.
Każdy rozglądał się wokół siebie pytając co mogło się stać, jednak nikt nic nie wiedział. Nawet gracze zatrzymali się spoglądając w stronę komentatora. Jednak zamiast Grey'a był tam teraz starzec z siwą brodą.
Wszystkich uczniów proszę o natychmiastowy powrót do zamku. Prefekci was zaprowadzą.
Każda twarz na trybunach patrzyła teraz na Dumbledora, próbując przeanalizować jego słowa. Wystarczyła jedna sekunda. Na stadionie wybuchła panika.


Aj, aj, aj.
Troszkę nie do końca tak, jak miało być. Nie bardzo umiem opisać mecz, dlatego starałam się by było jak najmniej ;d
Przepraszam za zakończenie tego w taki sposób, ale musiałam, bo wydał się to najstosowniejszy moment
Następna notka powinna się ukazać do 10 grudnia, ale nie obiecuję, bo mam teraz sporo na głowie.
A i zapraszam was na mojego nowego bloga, o Hermionie, gdzie ukazał się rozdział 1.
Pozdrawiam was serdecznie ;*



8 komentarzy:

  1. chyba sie zakochałam ... nie na pewno sie zakochałam gdzie byłaś dziewczyno całe moje życie ten szablon o mój Boże jest piękny , opowiadanie wszystko przeczytałam i nie mogłam sie oderwać z laptopem nawet do łazienki poszłam żeby móc przeczytać całe , tak ja cie kocham . Kiedy następny rozdział ? nie wiem jak wytrzymam do niego ale może zdołam a i daj mi adres swojej dziewczyny która stworzyła to cudo za tekstem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło ;D
      A szablon robiłam sama, co prawda zajęło mi to dość sporo, ale też bardzo mi się podoba ;)

      Usuń
  2. Chciałabym Cię zaprosić do Liebster Award. Więcej informacji znajdziesz na moim blogu, w menu po prawej stronie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej, czemu kończysz w takim momencie? Teraz będę siedzieć i się zastanawiać, co takiego się stało. Ciekawe, czy ma to coś wspólnego ze Ślizgonami, skoro nie byli w Hogsmeade...
    Też strasznie nie lubię opisywać quidditcha. Zawsze tak samo przebiega, tylko końcówkę można ewentualnie zmienić, żeby stało się coś niespodziewanego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi tam się podoba jak opisałaś mecz. wszystko cacy :D ach, te dziewczyny zawsze muszą połazić po sklepach xD czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój Boże ! Gdzieś ty była cały mój dzień ?! Świetnie piszesz. Bardzo fajnie opisałaś mecz . Ciekawe co się stało ? Kiedy następna notka ? Czekam .
    Avie.

    OdpowiedzUsuń
  6. No na początek przepraszam, że tak późno komentuje, ale już nadrabiam zaległości.
    Rozdział mi się spodoba i fajnie wszystko opisałaś.
    szczególnie cały mecz i nie spodziewałam się takiego zakończenia.
    Potter i Black jak zawsze są genialni.
    Niecierpliwie oczekuje dalszego rozdziału i dziękuje za pamięć.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, że komentuję prawie z miesięcznym opóźnieniem, ale mam straszne urwanie głowy.
    Rozdział bardzo mi się podoba.
    W bardzo ciekawy sposób opisałaś mecz.
    A za zakończenie to Cię normalnie uduszę;)
    Jak można przerwać w takim momencie?
    Pozdrawiam i czekam na nn
    Asia-A&J

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy