W
głowie aż jej huczało. Każda komórka jej ciała krzyczała ze
wściekłości, a jej umysł powoli zaczynał się bać. Próbowała
odwrócić swoją uwagę od Jamesa, spoglądając na kominek, przed
którym teraz siedziała. W Pokoju Wspólnym została już tylko ona,
wszyscy dawno już udali się do swoich dormitorii, a ona tylko
siedziała i czekała. Było to jednocześnie nudne zajęcia, ale nie
pozwalające się skupić na niczym innym, więc tuż przed jej głową
leżała książka do historii magii, od kilku godzin otwarta na tej
samej stronie, a Lily co chwila próbowała zacząć czytać, jednak
za każdym razem kończyła na pierwszym zdaniu, które teraz z
pewnością zna już na pamięć.
Po
raz setny tego wieczoru spojrzała na wielki zegar, znajdujący się
tuż nad wejściem do Pokoju. Wskazówki wskazywały teraz piętnaście
po pierwszej. Nie chciała się do tego przyznać, ale się bała,
cholernie się bała. Nawet zaczęła obiecywać, że jeśli wreszcie
się zjawią to odpuści sobie karanie Jamesa za wybryk z Peterem.
Wzięła głęboki oddech i znowu zwróciła wzrok w kierunki podręcznika. Zaczęła czytać, próbując skoncentrować się na wojnie goblinów.
Można nawet powiedzieć, że jej się udało. Przeczytała połowę
strony, kiedy z korytarza zaczęły dobiegać roześmiane głosy.
Rozpoznała że był tam Syriusz, James i na pewno jeszcze kilku
chłopców z gryffońskiej drużyny quiddicha.
Szybko
położyła głowę na oparciu fotela i przymknęła oczy. Z trudem
powstrzymywała się przed jakimkolwiek ruchem i próbowała
zachować miarowy oddech. Wdech i wydech – powtarzała sobie w
myślach.
– Tak!
To było niezłe, a mina Derhta – bezcenna.
Grupka
ludzi weszła do pokoju, ciągle się śmiejąc, wraz z nimi zawiało
chłodne powietrze, sprawiając że Lily pokryła się gęsią skórką
– W
sobotnim meczu mamy wygraną w kieszeni, dobra chłopaki, ja idę
spać.
– Jak
będziecie tak mówić, to nie zdziwię się że przegramy –
warknął James w odpowiedzi.
– Nie
tak nerwowo Rogaczu
James
puścił uwagę mimo uszu i usiadł na kanapie, pokój zaczął się
stopniowo wyludniać.
– Idziemy
spać? - zapytał Syriusz, próbując przerwać panującą cisze.
Potter
tylko przyłożył palec do ust, mówiąc tym samym by był cicho.
Wskazał na fotel, stojący najbliżej kominka.
– Że
ona ma siłę, tyle się uczyć – skwitował Łapa – Myślę, że
powinieneś dać sobie z nią spokój, chyba nie chcesz być z
kujonem?
Wdech,
wydech – powtarzała w kółko Lily. Czuła że jej oddech
przyśpieszył, kiedy dotarły do niej wypowiedziane przez Syriusza
słowa. Była taka przejęta swoją wściekłością, że nawet nie
usłyszała odpowiedzi Jamesa. Kiedy ponownie skupiła się na ich
słowach, okazało się że na około panuje zupełna cisza.
Trwała
w bezruchu jeszcze przez kilka minut. Podnosząc głowę, zrzuciła
na ziemie podręcznik który ciągle miała na kolanach. Podniosła
go, jednak jej wściekłość przechodziła właśnie stadium
krytyczne.
Książka
z hukiem wylądowała na drugim końcu pomieszczenia, a Lily zaklęła
pod nosem. Nigdy wcześniej nie była tak zła na cały świat. A
przecież zawsze uważała Huncwotów za grupkę zapchlonych bachorów,
a teraz tak bardzo przejmowała się ich zdaniem. No tak, ale
postanowiła sobie dać im szanse, obiecała, że da im szanse. Dała,
ale nie potrzebnie.
Następnego
ranka obudziły ją głośne krzyki Dorcas. Jej czarne, jak smoła
włosy delikatnie łaskotały Lily twarz, a ich właścicielka,
głośny krzykiem próbowała dobudzić rudą.
– Lily!
Co się z tobą dzieje? Normalnie o tej porze już dawno jesteś na
nogach
Panna
Evans, natychmiast jak oparzona zerwała się z łóżka I popędziła
do łazienki.
Szybko
przepłukała twarz chłodną wodą, po czym splotła luźnego
warkocza. Po niecałych piętnastu minutach wyszła już w pełni
gotowa na nadchodzący dzień.
Nie
miała czasu pomyśleć o tym co powie dzisiaj Jamesowi. Wczoraj była
tak wściekła, że ledwo doszła do łóżka I o dziwo natychmiast zasnęła. Dzisiaj żałowała tej decyzji, zwłaszcza kiedy, siedząc
przy stole gryffindoru, podeszli huncwoci.
Lily
z udawanym zainteresowaniem powoli jadła tosta, żując dokładnie
każdy kęs. Miała ochotę wstać I wyjść, jednak nie chciała
tego robić, bała się że ktoś za nią pójdzie I będzie musiała
wszystko wyjaśniać, a nie miała na to ochoty. Nie wiedziała co ma
powiedzieć Rogaczowi I bała się tej rozmowy, a wiedziała że
nadejdzie, w końcu jutro sobota, mieli iść razem do Hogsmeade,
jednak Lily już postanowiła. Od tej rozmowy, huncwoci przestają
dla niej istnieć.
– Lily,
pośpiesz się, zaraz spóźnimy się na eliksiry
Dorcas
patrzyła wymownie na przyjaciółkę, ruda odłożyła
niedojedzonego tosta I dopiła sok.
– Możemy
iść – stwierdziła, wstając.
Ruszyły
w stronę lochów. Pod salą była już prawie cała grupa. Lily się
zdziwiła, gdy w zgromadzonych nie dostrzegła Severusa, zawsze
przychodził jako pierwszy. Zastanawiało ją to, jednak trochę się
cieszyła, że teraz głowę zajmuje jej inna sprawa.
– Coś
się stało? - zapytała w końcu panna Meadowes
– Nie,
wszystko w porządku
– Zachowujesz
się dzisiaj jakoś dziwnie
– Przesadzasz,
uczyłam się do późna I trochę się nie wyspałam. Tylko tyle.
Dorcas
udała, że wystarcza jej to wyjaśnienie, jednak Lily wiedziała, że
przyjaciółka jej nie uwierzyła.
Po
chwili wybiła godzina dziewiąta I wszyscy weszli do sali. Profesor
Slughorn siedział już przy swoim biurku I czekał aż zapanuje
cisza.
– Dzisiaj
będziemy przygotowywać eliksir słodkiego snu, proszę otworzyć
podręczniki I brać się za prace – powiedział, kiedy wszyscy zajęli już swoje miejsca.
Na
nieszczęście Lily siedziała między Severusem a Jamesem, co
niestety nie było komfortową sytuacją. Przez całą lekcje,
próbowała nie myśleć o nich, jednak w najlepszym wypadku przez
minute skupiła się na czymś innym.
Te
półtorej godziny było jej najgorszą lekcją eliksirów. I
pomyśleć, że zawsze lubiła ten przedmiot. Po skończonych
zajęciach większość udała się na transmutacje.
Na
korytarzu panował dość spory tłok, więc dojście pod sale
zajmowało co najmniej dziesięć minut. Lily dopiero wyszła z lochów
I miała zamiar skierować się w stronę schodów, kiedy usłyszała
czyjeś głośnie ziajanie za sobą.
– Cześć
– powiedziała, widząc że tuż obok niej idzie James
– Coś
się stało, prawda?
Jego
głupi uśmiech doprowadzał pannę Evans do szału, więc uśmiechnęła
się krzywo I stwierdziła, że sam powinien dobrze o tym wiedzieć.
– Chodzi
o Petera, tak? Dowiedziałaś się?
– Co
Peter ma do tego? Chodzi o to, że najpierw mnie całujesz, a potem
znikasz na cały wieczór, pomimo, że powiedziałeś, że porozmawiamy. James, powiedz mi. O co Ci właściwie
chodzi?
Była
wściekła I na niego I na siebie. Nie chciała kłamać, ale w tym
momencie liczyło się tylko to by on poczuł się gorzej.
Po
jego minie, nie było widać zdziwienia ani nic podobnego.
– Przepraszam,
miałem ważną sprawę do załatwienia – mruknął w odpowiedzi.
– Ważną
sprawę? Teraz ja mam ważną sprawę w sobotę, także nasz wypad do
Hogsmeade jest nieaktualny, tak samo jak nasze jakiekolwiek inne
spotkanie. A I z eliksirów jesteś już na tyle dobry, że poradzisz
sobie bez mojej pomocy. Wiec zrób dla mnie tylko jedną rzecz.
Zostaw mnie w spokoju.
Cała
kipiała ze złości. Ostatnie słowa wypowiedziała z krzykiem. W
jej oczach zaszkliły się łzy, więc szybko się odwróciła I
pobiegła przed siebie. Mokre od łez oczy wyschły podczas szybkiego
biegu. Zatrzymała się dopiero przed łazienką, do której szybko
weszła.
Spojrzała
w lustro. Wyglądała normalnie, tak samo jak rano. Bez żadnego
znaku cierpienia. Na jej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech,
którym obdarzyła profesor McGongall, przepraszając za spóźnienie.
Nowy
rozdział. Muszę stwierdzić, że jestem z niego dumna. ;)
No to mu się w końcu oberwało. Bad James. ^^ A o Peterze wiedziałam :D Taaak, też jestem z Ciebie dumna, rozdział niczego sobie, ale krótki. :d Ehh, staraj się Rudzia, a będzie JOOOOOŁ! ♥
OdpowiedzUsuńAhh, no i zapomniałbym, szablon niczego sobie. ♥
UsuńSzczerze to po Lilce spodziewałam się większego wybuchu :D Nie wiem, w takich sytuacjach, na niektórych blogach Ruda by nawet pobiła Jamesa. A tu się ograniczyła tylko do słów - normalnie cud ^^. Szkoda tylko, ze to się tak skończyło, bo naprawdę chciałam sobie poczytać o ich wypadzie do wioski. Ale mam nadzieję, że jeszcze się pogodzą :).
OdpowiedzUsuńRozdzial ciekawie opisany, ale krótki :c. Mam nadzieję, że następny będzie nieco dłuższy ;D
Pozdrawiam!
Hehe, uwielbiam Jamesa! 3 Bad boy... Jestem zaskoczona taką... Nieagresywną postawa rudowłosej. Oczekiwałam rękoczynów czy coś XD
OdpowiedzUsuńAle ja wiem, że oni prędzej czy później się pogodzą ;3
Rozdział był naprawdę świetny i niecierpliwością wyczekuję kolejnego. Życzę dużo weny i miłej, leniwej niedzieli.
Mogłabym cię zaprosić do ciebie? Byłoby mi bardzo miło gdybyś chociaż zajrzała. Może moje opowiadanie cię zaciekawi. ;3
http://atramentowa-milosc.blogspot.com/
Nie dziwię się, że jesteś dumna. Rozdział jest naprawdę świetny.
OdpowiedzUsuńZanim przejdę do właściwego komentarza powiem jeszcze tylko, że rozdział 5 też skomentuję, jak tylko będę miała czas.
Oczywiśce wiem, że Lily i James kiedyś się pogodzą, ale prawdę mówiąc nie dziwię się, że dziewczyna jest na niego wściekła. Tak ją zostawił bez słowa.
Oczywiście nie dziwię się też, że słowa Syriusza ją wkurzyły. To zdecydowanie nie było miłe.
Cóż pozdrawiam i czekam na nowy rozdział
Asia-A&J
No masz powody do dumy.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Lily i Jamesa i massz prawo do dumy.
Rozdział wyszedł Ci naprawdę wspaniały i tego mogłam się spodziewać.
Dawno juz nie czytałam tak dobrego opowiadania o tej dwójce.
Zauroczyłaś mnie już od pierwszej chwili.
Nie dziwię się że Lily zareagowała jak zareagowała ale James mógł się jej jakoś wytłumaczyć.
Mam nadzieje że jeszcze się ze sobą pogodzą i mam nadzieje że powiadamiasz o nowych notkach.
Możesz śmiało uważać mnie za swojego czytelnika.
powiadamiaj mnie w Spamowniku na:
http://niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com
gdzie zapraszam również na moją historię;)
Niedawno natknęłam się na Twojego bloga i powiem, że jest naprawdę świetny! Czyta się bardzo przyjemnie i cały czas coś się dzieje. Już wiem, że na pewno będę tu często zaglądać, tak więc możesz mnie uważać za stałą czytelniczkę.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem, jak James mógł wystawić tam Petera... To było beznadziejne i bezmyślne. To już lepiej Remusa! Albo już najlepiej to nikogo, przecież mógł poprosić Lily o przełożenie zajęć -.-. Szkoda, że ich wspólny wypad do Hogsmeade nie wypali, ale przecież to wszystko wina Pottera...
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział, mam nadzieję, że będzie szybko : >. Jeśli chcesz, to zapraszam Cię do mnie - liliowa-magia.blogspot.com. Może Ci się spodoba : >.
Ach, dodałam Cię już do linków : >.
Usuń